Wszyscy chcemy zarabiać dużo. Wielu marzy, by być bogatym. Ludzie bardzo bogaci, jak Bill Gates, Elon Musk, czy Richard Branson to bardzo niewielki ułamek całego społeczeństwa. Osoby te jednak zachowują się trochę inaczej w sprawach związanych z prowadzeniem projektów, zarządzaniem przedsiębiorstwami i inwestowaniem. Są spokojniejsi, bardziej pewni siebie, bije od nich pewna charyzma. Świadomość zabezpieczonego bytu swojego i rodziny pozwala im na obniżenie poziomu stresu i radzenie sobie z pojawiającymi się przeszkodami. To ten pozytywny wpływ, jaki pieniądze mogą mieć w odniesieniu do pracy. Wydawałoby się, że powinniśmy w takim razie dążyć do tego, aby nasi pracownicy zarabiali jak najwięcej, a jednak badania tego nie potwierdzają. Co więcej, jest to niezwykle złożony proces. Zależność pomiędzy wysokością zarobków, a motywacją do pracy jest skomplikowana i nieoczywista.
Nawet gdyby dać pracownikowi swobodę wyboru i pozwolić mu samodzielnie określić, ile chce zarabiać, wcale nie oznacza to, że będzie on bardziej zadowolony z pracy, którą wykonuje. Dobrym źródłem informacji na temat zależności zarobków i satysfakcji z pracy jest meta-analysis by Tim Judge and colleagues. Z informacji w nim zawartych wynika, że zależność między zadowoleniem z pracy, a zarobkami, jest niezwykle słaba. Co jeszcze ciekawsze, zależność między zadowoleniem z zarobków, a zarobkami również jest na niskim poziomie. Można to interpretować tak, że zadowolenie z zarobków nie wynika bezpośrednio z samych zarobków.
Oczywiście, jeśli ktoś zarabia tak mało, że nie jest w stanie zapewnić przetrwania sobie i swoim dzieciom, trudno jest mówić o satysfakcji z pracy. Jeśli podstawowe potrzeby z piramidy Maslowa nie są zaspokojone, żaden człowiek nie będzie funkcjonował normalnie. Nikt głodny nie będzie myślał o samorozwoju w pracy, nikt, kto nie ma gdzie spać i codziennie walczy o przetrwanie, nie będzie miał energii i motywacji do pracy.
Zadowolenie z pracy i efektywność pracy rośnie jednak wraz z zarobkami. Ale tylko do pewnego określonego poziomu. Powyżej tej granicy, wzrost zarobków nie motywuje już pracownika. Na stanowiskach związanych z wypłacaniem prowizji zależnych od efektów, na przykład w sprzedaży, można odnotować nawet spadek(!) efektywności. Pracownicy z bardzo wysoką pensją podstawową, nie czują tak silnej potrzeby, aby starać się o wypracowanie premii. Dla każdego kraju, a nawet miasta, taka granica zarobków znajduje się na innym poziomie. Zależne jest to też od branży, sytuacji osobistej pracownika, ogólnej kondycji ekonomicznej regionu, a nawet nastrojów związanych z niepewną przyszłością.
Dlatego, chociaż pieniądze były, są i będą ważne, nigdy nie zapominajmy o podstawowych formach motywacji pracownika. Niezwykle ważne jest, aby pracownik zawsze otrzymywał feedback od przełożonego, aby wiedział, że coś zrobił dobrze, lub źle. Dbanie o dobrą atmosferę w miejscu pracy jest bardzo istotne. Teraz jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Ludzie spędzający w pracy wiele godzin każdego dnia przedkładają pozytywną atmosferę nad zarobki, co zwiększa ich lojalność i zaangażowanie. Jasne zasady kooperacji, możliwość awansu, czytelna ścieżka kariery to dobre motywatory do działania. Poczucie wartości pracy, które można zapewnić na wiele sposobów sprawdza się doskonale. Pracownik powinien otrzymywać sygnały, że jego praca jest ważna, twórcza, pomaga w rozwoju firmy i realizacji projektów. Dostęp do szkoleń, wyjazdy na warsztaty, pomoc w samorozwoju, również często okażą się lepszym motywatorem niż pieniądze. Dajemy w ten sposób sygnał, że firmie na pracownikowi zależy i o niego dba, wiąże z nim poważne plany na przyszłość, a to bardzo ważne. Podsumowując, niezwykle ważny jest bilans wszystkich powyższych cech. Poziomu zarobków, motywacji, w tym motywacji finansowej, atmosfery i rozwoju osobistego. Dlatego nie traktujmy pieniędzy jak ostatecznego wyznacznika gratyfikacji i motywatora, a raczej jak jednego z wielu potrzebnych narzędzi, które muszą współgrać ze sobą w jednym spójnym systemie.